
P.S.
Tego motoseksualisty nie mozemy nawet nazwac mistrzem prostej...
Jeżdżąc po mieście nagminnie spotykam się z przypadkami, gdy jadę lewym pasem dozwoloną
prędkością (lub nawet trochę powyżej), a kierowcy którzy chcą jechać znacznie szybciej
(co jak wiadomo jest wykroczeniem) podjeżdżają mi do zderzaka, mrugają światłami i wykonują
jakieś inne śmieszne manewry. Zdarza się nawet, że np. na światłach otworzą okno i zaczną
obraźliwie wykrzykiwać swoje błędne racje, że jeździ się prawym pasem, na co oczywiście nie zwracam uwagi.
W mieście można jeździć którym pasem się chce, ze względu na to, że zawsze możemy mieć potrzebę
skrętu w lewo (co nie występuje na autostradach ani drogach ekspresowych).
Dodatkowo, jeżeli jadę
maksymalną dozwoloną prędkością w mieście, to tym bardziej nikt nie ma prawa mnie wyprzedzać (oprócz
pojazdów uprzywilejowanych), a jeżeli ktoś decyduje się na taką jazdę - nie mam obowiązku ani mu jej
ułatwiać, ani utrudniać.
Jako że mówimy tutaj o drogach z dwoma pasami ruchu w tym samym kierunku - w mieście na każdym typie
dróg (jednojezdniowa, dwujezdniowa, jednokierunkowa) jest dozwolone wyprzedzanie od prawej strony.
Oczywiście, jeżeli zarówno prawy pas jak i lewy jedzie z taką samą prędkością, osoba która chce jechać
szybciej może jedynie poczekać, aż jeden z pasów się zwolni.
Jeżeli jadę z maksymalną dozwoloną prędkością, a na prawym pasie (nawet dosyć daleko) jadą pojazdy,
które jadą dużo wolniej, to nie mam obowiązku zjeżdżania na prawy pas (przez co musiałbym hamować),
kierowcom jadącym za mną, którzy chcą jechać z niedozwoloną prędkością.
W takiej sytuacji, poza terenem zabudowanym na jezdni dwukierunkowej, kierowcy mają prawo mnie wyprzedzić
od prawej strony jeżeli droga składa się z trzech pasów ruchu w jednym kierunku, a na jezdni jednokierunkowej
mogą wyprzedzać od prawej strony nawet przy dwóch pasach ruchu, a ja nie mam przymusu zjeżdżania im na
prawy pas.